Ci, którzy odmienią świat

Pokolenie, w którym dziecko wcześniej zaczyna obsługiwać komputery, tablety i smartphony niż nabywa umiejętność zawiązania sznurówek. Pokolenie wizjonerów, którzy chcą zmienić świat. Pokolenie wychowane na Harrym Potterze. Pokolenie, którego bohaterką jest Katniss Everdeen, buntowniczka z Dystryktu 12. Pokolenie, które od stałego miejsca zamieszkania woli niezależność i swobodę. Pokolenie, które szuka edukacji wyższej poza granicami Polski. To właśnie pokolenie Z.

Socjolodzy datują narodziny pierwszych z pokolenia Z na rok 1990 lub 1995, zależnie od źródła. Jako reprezentatywny osobnik mogę opowiedzieć nieco o osobach urodzonych w drugiej połowie lat 90. Siebie, jako dziecko, które pojawiło się na świecie pod koniec XX wieku (o rany, to brzmi jakbym była starą babą), uważam za wyjątkowo fortunne. Wychowywałam się na Dobranocce, ale w czasach podstawówki miały na mnie wpływ również bajki z Jetixa takie jak WITCH i Winx. Nie korzystałam z Elementarza w szkole, ale dostałam taki od mojej mamy. Będąc w podstawówce spędzałam popołudnia na ściganiu się na rowerach z grupką koleżanek poznanych jeszcze w przedszkolu. Będąc sama jeździłam po chodnikach na osiedlu wyobrażając sobie, że mój szaro-zielony rower to smok. Bawiłam się zarówno pluszowymi misiami jak i lalkami Barbie. Czytałam pierwsze wydania kolejnych książek o przygodach Harry’ego Pottera, po które moja ciocia wystawała pod księgarniami, abym w dniu polskiej premiery każdej części mogła kontynuować przygodę z brytyjskim chłopcem z blizną. Miałam profil na naszej klasie, którą potem wyparł Facebook.

harry potter

Wtedy był chyba taki boom na dzieci z fajnymi talentami i jako fashion victim począwszy od zerówki w przedszkolu chodziłam na tańce (nowoczesny, towarzyski i balet), grałam na fortepianie i śpiewałam w chórze, oprócz tego miałam lekcje angielskiego w domu, na których robiłam najfajniejsze rzeczy ever: kleiłam laurki dla mamy, otrzymując instrukcje po angielsku, śpiewałam piosenki o robalkach, które można spotkać na łące. A przez całe przedszkole bawiłam się w storytelling (zanim to było modne). Więcej grzechów nie pamiętam. A jako dziecko lekarki sypałam jak z rękawa ciekawostkami usłyszanymi w Il était une fois la Vie, kiedy miałam możliwość porozmawiać z dorosłymi. To akurat taka wstawka dla smaczku, od autorki.

Pierwszy telefon komórkowy (nie smartfon) dostałam chyba w drugiej klasie szkoły podstawowej. Bynajmniej nie była to moja fanaberia. Telefon służył mi jako narzędzie komunikacji, gdyby coś złego przytrafiło mi się w drodze z/do szkoły. Jednak wraz z postępem technologicznym płynnie uczyłam się obsługi co raz to bardziej skomplikowanych komputerów. Było to dla mnie naturalne, bo dorastałam wraz z tym wszystkim. Powiedz komuś z Pokolenia Zmiany jakiej informacji potrzebujesz, a dostaniesz ją w góra 30 sekund przy stabilnym łączu 3G.

Gdyby nie naklejki z cenami na starych książkach w pokoju mojej babci nie byłabym świadoma hiperinflacji. Nigdy nie miałam w rękach kartek na żywność. Nie byłam w Pewexie, a film oglądałam w skali szarości tylko kiedy omyłkowo zmieniłam ustawienia kolorów.

Nie pozostaję offline jeśli nie muszę, bo jeszcze ominie mnie tweet, że wybuchł kryzys w strefie Euro. Mam konta na Facebooku, Tweeterze, Instagramie, Snapchacie i Swarmie. Cytując Abstrachuje „wykonuję check-in lewą ręką nie wyjmując telefonu z kieszeni“. Jednak nieprawdą jest stwierdzenie, że Pokolenie Z zastępuje kontakty realne tymi wirtualnymi. Media społecznościowe stanowią jedynie przedłużenie tego co dzieje się w ‘realu’. Na fejsa trafia wpis, że Alicja B. wie, że będzie się działo na OWFie. Na jej insta znajdziecie zdjęcie z Yolandi z ravowego zespołu z RPA, którą przypadkiem spotkała idąc do Starbucksa po Java Chip Frappe. Na snapie — transmisja całego wydarzenia w formie 10 sekundowych klipów (nie trzeba płacić za bilet ani narażać się na zgniecenie przez ludzi, a jest prawie tak jakby się tam było), na swarmie check-in na OWF 2015.

Starsi (35+) ludzie dziwią się, że jesteśmy w stanie jednocześnie oglądać debatę Komorowski vs Duda, komentować to pisząc w telefonie na Whatsappie ze znajomymi i robić zakupy online. Dziwi ich również, kiedy w trakcie jednej rozmowy posługuję się 3-4 językami na przemian i jednocześnie. To chyba typowe dla nas, Zetów, że radzimy sobie z multitaskingiem, a nowych doświadczeń z aplikacjami czy nowym robotem kuchennym) się nie boimy, bo radzimy sobie z nimi metodą prób i błędów.

Pokolenie Zmiany to chyba pierwsze, po którym widać tak bardzo z jakich środowisk się wywodzą. Obecnie wśród młodych panuje atmosfera tolerancji dla odmienności, a to cecha wyniesiona z domu. Również sytuacja materialna rodziców często ma wpływ na przyszłość ich dzieci: zamożniejsi mogą opłacić dziecku kursy języków obcych, wyjazdy edukacyjne za granicę, korepetycje czy treningi do rozmów kwalifikacyjnych na studia. Pieniądze często otwierają drogę również do kursów rozwijających zainteresowania pozaszkolne czy sposobu spędzania czasu po lekcjach (wystawanie pod blokiem z Typowym Sebą kontra zajęcia z akrobatyki).

Nie boimy się studiowania za granicą. Nie straszne nam roczne wyjazdy do Brazylii czy na Tajwan. Modne są wolontariaty na drugim końcu świata. Czerpiemy ze zmieniającego się świata, dostosowując się do niego — większość pokolenia Z, będzie pracować w zawodach, które jeszcze nie istnieją. Już teraz dużo osób przenosi swoją pracę do internetu, bo być może to tam większość z moich współpokoleniowców będzie pracować już za parę lat.

Technologia jest fajna, jednak przeraża mnie kiedy widzę pięcio-, siedmiolatki, które bawią się telefonami rodziców w restauracjach. Jeśli teraz nie potrafią zorganizować sobie samodzielnie zabawy, to na kogo wyrosną?

Stay tuned,
A

Ci, którzy odmienią świat

Jedna uwaga do wpisu “Ci, którzy odmienią świat

Dodaj komentarz